— Pokój pusty! — powtórzyła pani Sollier zaniepokojona.
— Tak jest, proszę pani... a co więcej łóżko. nierozebrane...
Gwałtowne ściśnienie serca zatamowało oddech Urszuli.
— Musisz się mylić... — wyjąkała zaledwie dosłyszanym głosem. — Proszę cię, wejdź do tamtego pokoju.
— W tej chwili.
Dziewczyna śmiejąc się w duszy weszła do obocznego pokoju.
Wkrótce wróciła.
— Nie ma nikogo... — zawołała.
— Nikogo! — powtórzyła Urszula. — I łóżko nie rozebrane!... Co to ma znaczyć?
— Nie wiem proszę pani.
— A kapelusz i futro czy są w pokoju?
— Zobaczę.
Przebiegła pokojówka pragnąc sumiennie odegrać swą rolę, weszła do sąsiedniego pokoju, zabawiła w nim dwie czy trzy minuty i wróciwszy rzekła:
— Ani kapelusza, ani futra, ani walizy...
Urszula odgadła prawdę i jak trup zbladła.
— Nie ma walizy!... — zawołała usiłując kłam zadać rzeczywistości. To niepodobna.
— A jednak tak jest... i gdyby pani mogła wstać toby się pani sama przekonała, że nie jestem ślepa!
— Mój Boże! — mówiła dalej pani Sollier pomięszana. — Nieszczęśliwa wykonała nierozsądne projekta
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/575
Ta strona została przepisana.