Ta zupełna niemoc w chwili, gdy potrzebowała całkowitej wolności działania, wprawiły ją w gwałtowne rozdrażnienie.
Przypominała sobie słowo dane Robertowi Valierand, przyjęte zobowiązanie, którego miała niedotrzymać i bez ustanku, bez wypoczynku zadawała sobie te niepodobne do rozwiązania zapytania:
— Co postanowić?... co czynić?...
Upłynęło trzy kwadranse.
Wszedł gospodarz.
— No i cóż panie? — zapytała żywo Urszula.
— A więc, panna Renata pojechała do Paryża wczoraj o ósmej wieczorem, w wagonie pierwszej klasy... — Zawiadowca stacyi który ją nieraz spotykały poznał ją doskonale.
— Zatem, tu nie ma żadnej pomyłki?...
— Żadnej... — I czy pani się nie domyśla, co mogło być przyczyną tak nagłego postanowienia?
— Nic a nic.
— Może się pani domyśla, do kogo w Paryżu panna Renata się udała.
— Jest to dla mnie zagadką.
— Wszak panna Renata jest małoletnia, nieusamowolniona.
— Tak, panie...
— Czy została pani powierzoną przez osobę mającą nad nią władzę.
— Tak jest, władzę niezaprzeczoną.
— A więc, czy pani chcesz, abym w jej imieniu
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/580
Ta strona została przepisana.