rów — na świecie. Pójdź pan, pójdź prędko!... zaprowadzę pana do niej.
— Służę panu...
Gospodarz podniósł się i wskazywał drogę.
Człowiek z białemi włosami w galonowanym kaszkiecie szedł za nim.
Weszli na pierwsze piętro.
— Oto jest pokój naszej chorej... — rzekł — gospodarz zatrzymując się u jednych drzwi, do których ostrożnie zapukał.
Służąca otworzyła.
Zdawała się pomięszaną ujrzawszy nieznajomego ze swoim panem.
— Czy można? — zapytał ten ostatni zniżonym głosem.
— Pani Urszula zasnęła.
— Obudzimy ją... — rzekł obcy. — Nie będzie żałowała snu przerwanego.
Obadwaj weszli do pokoju.
Służąca się myliła. Urszula nie spała, lecz znajdowała się w najzupełniejszym upadku ducha.
Gospodarz zbliżył się do łóżka.
— Pani... — rzekł — pani Urszulo?
— Ochmistrzyni Roberta Valląrand zlekka się poruszyła, ale nie otworzyła oczu.
Gospodarz ujął ją za rękę leżącą na kołdrze i powtórzył wezwanie.
Tym razem powieki chorej się podniosły.
— To ja — mówił dalej gospodarz — i jeżeli po-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/588
Ta strona została przepisana.