Pani Sollier i wygalanowany człowiek zostali sami.
Zdawało się, że biedna kobieta odzyskała wszystkie siły.
— Przybywasz pan z Paryża i przynosisz mi wieści o Renacie!... — rzekła. — O! mów pan!... mów prędko... — Rozpędź moje obawy, ukój moje cierpienia!... usuń niepokoje!... Czy pan przybywasz od Renaty?
— Nie, pani...
Urszula uczyniła gest zadziwienia i niepokój znowu ją ścisnął za serce.
— Któż cię więc zatem przysyła? — zapytała.
— Mój pan...
— A kto jest twoim panem? — Pan Auguy...
Pani Sollier zgalwanizowana znowu się wstrząsnęła.
— Notaryusz! — zawołała.
— Notaryusz z, ulicy Piramid, tak pani... — Polecił mi oddać pani list i czekać na jej rozkazy.
Mniemany służący z ulicy Piramid wydobył z bocznej kieszeni skórzany pugilares, otworzył go i wyjął list, który podał Urszuli.
Ta pochwyciła go gorączkową ręką, ale w chwili gdy go miała otworzyć, wlepiła oczy w obojętną twarz posłańca i zapytała:
— Zkądże notaryusz paryzki wie, że ja jestem w Maison-Rouge w hotelu Kolejowym?
Przybyły się nie zmieszał i odrzekł swym coraz więcej angielskim akcentem:
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/590
Ta strona została przepisana.