Urzędnik mówił dalej:
— Szkodą by go była, gdyby miał umrzeć... — Od pięciu lat jak powrócił Ameryki, przywożąc z sobą majątek, którego cyfra, jak zapewniają przewyższa pięć milionów, świadczy on ogromne dobrodziejstwa departamentowi... — Czy według gazety on jest niebezpiecznie chory?
— Bardzo niebezpiecznie.
— Na co?
— Na chorobę sercową...
— Pewno musiał ją przywieźć z Ameryki... — Ma on dopiéro czterdzieści cztery lat, a śmiało mu można dać sześćdziesiąt... Ja go widuję często, bywa u prokuratora rzeczypospolitéj...
— Miejmy nadzieję, że z tego wyjdzie; ale w przeciwnym wypadku, byłby to znakomity interes dla jego spadkobierców, jeżeli ich ma...
— Ma przynajmniéj jednego, którego ja znam, jest on w moim wieku i nawet rodził się w Troyes. — odparł urzędnik. — Jest-to syn Lantiera byłego adwokata, który się ożenił z siostrą Roberta Vallerand...
— Cóź się stało ż tym Lantierem, o którym pan mówisz? — Czy on już w Troyes nie mieszka? — zapytał jeden z żandarmów.
— Nie; mieszka w Paryżu, gdzie spekuluje skupując place, budując domy...
— Zatem musi być bardzo bogaty?
— Słyszałem, że obraca znacznemi kapitałami, lecz także i to, że majątek jego jest raczéj pozorny niż, prawdziwy i że nie wiele potrzeba aby go zdmuchnąć.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/61
Ta strona została przepisana.