Paweł opowiedział w krótkich słowach co wiedział i to co czytelnik wie tak samo, a nawet lepiej od niego.
— Zbrodnia! — wyszeptał Juliusz ze drżeniem, wysłuchawszy opowiadania.
— Niewątpliwie... — odpowiedział student prawa.
— I ty znasz to biedne dziecię?
— Tak... To jest widziałem ją w Troyes, na pensyi, podczas mojej ostatniej podróży.
— W tej chwili, ładna blondynka Zirzia, uchyliła drzwi.
— Już... — rzekła — rozebrałam ją i ułożyłam jak dziecko, tę ładną pieszczotkę... — Na szyi miała złoty medalion, który położyłam na stole...
Trzej młodzi ludzie powrócili do Renaty.
— Zimna jak marmur... — ciągnęła Zirza.
— Zaraz ją przykryjemy jak najcieplej — odrzekł Juliusz Verdier, — ale przedewszystkiem muszę ją wyegzaminować...
Poczem przyszły lekarz szybko i z najściślejszą przyzwoitością obmacał członki zemdlonej.
— Nieszczęśliwa powinna była sto razy ponieść śmierć w upadku!... — rzekł.
— Jednak nie znajduję żadnego złamania.
— Czy ona żyje? — zapytał Paweł, którego nie — pokój łatwiej pojąć niż opisać.