— Zapewne?
— A więc idź na górę i trochę odpocznij, czego ci bardzo potrzebą, a Zirza niech zostanie na noc przy biednem dziecku.
— Ja mam się od niej oddalić?... — Czy ty to naprawdę myślisz? — odparł Paweł.
— Myślę tak dalece, że wymagam, abyś wykonał tę jedyną rozsądną radę... Jutro jaśniej się w tem wszystkiem rozpatrzymy... Zirzo, moje dobre dziewczę, mianuję cię siostrą miłosierdzia, najlepszą dozorczynią chorych jaką znam.
— Jestem tu i zostaję! — odpowiedziała studentka. — Liczcie na mnie, chora będzie dobrze dopilnowana.
— Co pół godziny dasz jej łyżeczkę lekarstwa.
— Dobrze...
— A gdyby przypadkiem zaszło coś, co ci się będzie wydawać nienaturalnem, to mnie zawołaj...
— Rozumiem...
— No, to pójdźmy...
Paweł rzucił przeciągłe spojrzenie na Renatę i poszedł za przyjacialem.
Wiktor Beralle ścisnął obudwu za ręce i udał się pieszo na ulicę Picpus, na której mieszkał.
Syn Paskala Lantier przepędził noc straszliwą.
Pomimo rozsądnych rad przyszłego. doktora, niepodobieństwem było dla niego ani na chwilę zasnąć.
Niepokój niepozwalał mu zamknąć oczu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/614
Ta strona została przepisana.