Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/617

Ta strona została przepisana.
X.

Studentka wyszła.
— Teraz — rzekł Juliusz do swego przyjaciela, jak tylko sam z nim został — siadaj naprzeciw mnie Omówmy poważnie...
Paweł usiadł w rogu kominka i zapytał drżącym głosem:
— Chcesz mówić o Renacie?
— Tak.
— Stan jej jest niebezpieczny, prawda?
— Pod tym względem znasz moją myśl zupełnie. Nic nie zmniejszałem i nic nie przesadzałem... — Zapewne, niebezpieczeństwo istnieje, chociaż szanse ocalenia wydają mi się liczne, ale trzeba wezwać lekarza...
— Lekarza! — zawołał syn Paskala...
— Bezwątpienia...
— Ja jestem studentem medycyny, tak jak ty jesteś, studentem prawa... — odparł ze śmiechem Juliusz Verdier, — przypuszczam, jeżeli ci to sprawi przyjemność, że obadwa jesteśmy studniami mądrości, ale obecnie ja tak samo nie mam prawa zapisać recepty, jak ty stawać w obronie przed sądem; gdyby nieszczęściem zaszło co złego, czemu nie chcę wierzyć, byłbym godnym nagany tak samo jak i ty, a odpowiedzialność moja daleko byłaby większą od twojej... Zatem, powtarzam, potrzeba lekarza.