— Phi! to w takim razie pięć milionów by mu się przydały...
— Doprawdy! dachówka srebrna takiéj wagi z przyjemnością spaść może na głowę.
— Czy on sam tylko jest spadkobiercą?...
— Ja nie znam innych.
— Ale adwokat Lantier miał brata...
— Tak jest, Piotra Lantier, który umarł przed siedmnastą lub ośmnastą laty...
— Czy on nie zostawił syna?
— I owszem, zostawił jednego, który poszedł złą drogą, i którego wuj Robert Vallerand (gdyż dwaj Lantierowie pożenili się z dwiema siostrami naszego deputowanego), z pewnością wydziedziczy.
Urzędnik zamilkł i spoglądając na więźnia, który słuchał w milczeniu, dodał zwracając mowę do niego:
— Ale, ale, zdaje mi się, że i ty nazywasz się Lantier?
— Tak jest odrzekł Leopold, i jestem siostrzeńcem Roberta Vallerand, — tym właśnie, który poszedł złą drogą, jak to pan powiedziałeś.
— A więc! mój chłopcze, zbłądziłeś djabelnie, nie udawszy się dobrą. Nie licząc tego, że byłbyś wolnym, miałbyś w perspektywie ładny majątek.
— Prawda!... szepnął ponuro więzień z Clairvaux. Połowę pięciu milionów... gdyż zdaje mi się, mowa była o pięciu milionach, czy tak?
— Co najmniej... Nie licząc zamku Viry-sur--
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/62
Ta strona została przepisana.