— Stan chorobliwego snu może się przeciągnąć... — rzekł — ale nie zdaje mi się niepokojącym.... Za cztery lub pięć dni usuniemy gorączkę...
Syn Paskala Lantier z upojeniem słuchał uspakajających słów lekarza.
Ten ostatni rzekł, zwracając mowę do Juliusza:
— Co uczyniłeś dotychczas?
Wysłuchawszy objaśnienia studenta, mówił dalej...
— Właśnie tego było potrzeba... Teraz zapiszę receptę i proszę pana, panie Pawle, abyś był spokojnym, gdyż odpowiadam za twoją chorą.
— Ach! panie, jakże mnie czynisz szczęśliwym, — i jakże ci jestem wdzięczny!
Juliusz Marechal zapisał receptę, która była wcale nie skomplikowaną i po nowej zamianie uścisków ręki, odszedł przyrzekając, że przyjdzie nazajutrz.
— Wszystko dobrze! — zawołał Juliusz po odejściu swego przyjaciela. Widzisz, miałem, słuszność, mała ocalona! Idź, każ zrobić lekarstwo... Ja pędzę do restauracyi dać polecenie, aby przysłano coś dobrego i dużo zjedzenia dla trzech wygłodzonych, współbiesiadników... Potem pójdę, obudzić Zirzę.
Paweł wskazując na Renatę:
— Czy ją postawimy samą? — zapytał.
— Rozumie się... Im mniej będziemy przy niej tem będzie lepiej. No, kolego, roześmiej się! Jesteś, w czyscu, lecz bramy raju będą dla ciebie otwarte!
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/622
Ta strona została przepisana.