Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/624

Ta strona została przepisana.

wać!... powiedzieć jej że ją kocham!... Ach! Bóg który pozwolił mi ją ocalić, jest dobry i dziękuję mu na klęczkach! Ona wkrótce wyzdrowieje i jeżeli jej serce będzie należeć do mnie, tak jak moje do niej należy... jeżeli mogę się spodziewać, że zostanie kiedyś moją żoną, zaprowadzę ją do swego ojca, wołając z radosną dumą: — Oto jest moja ukochana!... oto jest twoja córka!...
Popatrzywszy na nią z uniesieniem, student ukląkł, ujął palącą rękę Renaty i przycisnął do ust tak z szacunkiem jak i z miłością.
Poczem wyszedł do drugiego pokoju, gdzie Zirza przygotowała mu posłanie na sofie.
Młodzieniec był okropnie zmęczony.
Sen, sen spokojny i wzmacniający — nie dał na siebie czekać i tym razem był pełen znaczeń wróżących szczęście.
Niestety! czyż stare przysłowie nie mówi:
Sen mara, Bóg wiara.“

XI.

Opuściliśmy dworzec w Maison-Rouge w chwili, gdy człowiek w czapce z galonem ułożył Urszulę na poduszkach wynajętego przedziału i gdy pociąg wyruszał w drogę.
— Do Paryża przyjedziemy dopiero za półtrzeciej godziny... — rzekł nieznajomy do pani Sollier — jeżeli pani może spać to sądzę, że sen przyniósłby jej