— Nieznajomy doskonale widział fen woreczek, ale nie zdawał się przywiązywać do niego wagi.
Usiadł w drugim rogu przedziału i ocierając chustką parę osiadłą na szybie wyjrzał na dwór.
Lekko kołysana jednostajnem kołysaniem wagonu, pani Sollier zamknęła oczy i zaczęła myśleć o tem co ją interesowało i co interesowało Renatę.
Powoli, powoli myśli jej zaczęły się mięszać.
Mózg jej zaczęło opanowywać odrętwienie.
Wspomnienia jej zaczęły się mięszać; — przestała myśleć...
Zasnęła.
Silniejszy odgłos jej oddechu uderzył słuch nieznajomego.
Zwrócił na nią spojrzenie i wyszeptał:
— Brawo!... Sen jest moim wspólnikiem! Teraz chciałbym być jak najprędzej na wiadukcie Petit-Bry.
Pociąg zwolnłł biegu i stanął zupełnie.
Wołano:
— Emérainville!...
— Jeszcze jedna stacya... — pomyślał człowiek wygalonowany.
Pociąg biegł znowu.
Na świecie zamieć szalała.
Lodowaty wicher pędził kłęby śniegu na szyny wagonu i gwizdał szparami drzwiczek.
Z Emérainville do Villiers-sur-Marne pociąg idzie jedenaście minut.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/626
Ta strona została przepisana.