Dotknął ręką ruchomej zakładki którą spuścił.
Poczem przytrzymując starannie drzwiczki wagonu, aby otworzyły się tylko w danej chwili, przekręcił rączkę klamki mosiężnej.
Ukończywszy tę robotę, cofnął się do wagonu i zamknął okno.
Urszula wydala głębokie westchnienie. Głowa jej zmieniła położenie.
I tyle.
Nie przebudziła się.
Nieznajomy spojrzał na nią z uśmiechem, lecz nie przestał trzymać za drzwiczki.
Śnieg padał ciągle, coraz i coraz gęstszy.
Pociąg biegł z odurzającą szybkością.
Zaledwie dojrzane kontury drzew pokrytych szronem uciekały niby cienie.
Ploty ciągnące się wzdłuż drogi wydawały się jak długie szare wstęgi.
Nagle podróżny zadrżał.
— Wjedziemy zaraz na wiaduktt... — szepnął.
Zaledwie przez myśl jego przemknęło się to zdanie, gdy pierwsze wagony w istocie weszły na wiadukt Petit-Bry, który przechodzi przez Marnę na wysokości około czterdziestu metrów.
Pociąg gwiznął, zapowiadając swoje przybycie na dworzec, od którego dzieliła go zaledwie minuta.
Nadeszła chwila oczekiwana.
Podróżny silnie popchnął drzwiczki, które się nagle otwarły.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/628
Ta strona została przepisana.