jak mówił cynicznie, interesa tak będą szły pomyślnie przez jeden rok tylko.
Mając piękny sen przerwany nie w porę, przetarł oczy i zapytał kwaśno:
— Któraż tam godzina?
— Siódma... Ubieraj się i pędź na stacyę...
Jarrelonge wkrótce wstał wybrał się w drogę.
— Tłomok jest ciężki — rzekł do Leopolda — trzeba będzie wziąść dorożkę...
— Byłaby to niezręczność trudna do uwierzenia... W danym razie mógłby ktoś odszukać ślad tej dorożki i dowiedzieć się dokąd zawiozła kufer...
— Cóż więc zrobić?
— Zaprzęgnij klacz do powozu, a nie będziemy się mieli czego obawiać...
— Przepyszna myśl!...
Jarrelonge wziął się natychmiast do jej wykonania.
Zaprzągł i pojechał.
W godzinę później powrócił z bagażem Urszuli.
Leopold natychmiast otworzył walizę i przejrzał co się w niej znajdowało, tak samo jak to uczynił z rzeczami Renaty.
Nie znalazł żadnego listu, żadnego papieru.
— Nic! — zawołał z gniewnem poruszeniem. Listy są w istocie na dnie Marny razem z kobietą. —