— Notaryusz, który otrzymał rozkazy nieboszczyka swego klienta, schroni się za obowiązek swego powołania i nic nie powie... Kto wie czy nawet mu nie przyjdzie myśl zaparcia depozytu i przywłaszczenia sobie majątku?...
— Czyż sądzisz, że urzędnik publiczny byłby zdolnym do takiego nadużycia zaufania? — zawołał Leopold.
— Są notaryusze na galerach... — odpowiedział Paskal.
— Gdzie nie masz ochoty się dostać?
Przedsiębierca skrzy wił się znacząco i odparł:
— Nadaremnie być graczem zdeterminowanym, nie będę dalej prowadził tak niebezpiecznej walki... Wolę z tem wszystkiem bankructwo, niż dożywotnie ciężkie roboty.
— Krótko mówiąc, wyrzekasz się gry? — zapytał były więzień.
— Partya jest przegrana.
— Co ty wiesz o tem?... Śmiały gracz, a ty utrzymujesz że nim jesteś, do samego końca nie traci nadziei wygrania.
— Ja już jej nie mam... Wszystko skończone. Walka jest bezużyteczna.
— A ja jestem zupełnie przeciwnego przekonania... Położenie twoje jest takie same jak było przed