się przekonać, czy w przedziałach nie został zapomniany jaki przedmiot.
Inny agent opatruje koła lub smaruje osie, poczem wagony bywają odprowadzane na boczną linię, gdzie są myte.
Pośpieszna trochę rewizya wagonów nie przyniosła żadnego rezultatu.
Człowiek mający obowiązek przekonania się o dobrym stanie kół i osi czego dopełniał, uderzając w każde koło młotem, rozpoczął swoje zajęcie, zaczynając od początku pociągu.
Z latarnią w jednem a młotem w drugiem ręku, dokonywał on drobiazgowe swoje czynności.
Czynność ta bardzo ważna, gdyż zapewniająca, bezpieczeństwo podróżnych, dokonywaną jest przez robotników, zwykle lotaryngczyków, alzatczyków lub belgów, w ogóle ponurych i nierozmownych.
Ten o którym mówimy był belgijczykiem.
Doszedł do przedziału, który zajmowali Jarrelonge i Urszula.
Gdy szedł wzdłuż szyn idąc przy ławeczce wagonu, poczuł uderzenie czemś w nogę.
Szybko spuścił latarnię, aby poznać naturę przedmiotu, który potrącił i ujrzał mały czarny skórzany woreczek ze stalową klamerką, którego zerwany łańcuszek zaczepił się pomiędzy stopniem a podpierającym go prętem.
— Woreczek! — szepnął robotnik schylając się aby go podjąć. — Ktoś z podróżnych musiał go oknem upuścić...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/661
Ta strona została przepisana.