Chciał go podnieść do góry.
Łańcuszek stawił opór.
Odczepił go i zważył znaleziony przedmiot.
— Nie ciężki... — mówił dalej — odniosę to zaraz do zawiadowcy...
I otworzywszy drzwiczki wagonu, schował woreczek pod ławkę, zamknął i ciągnął dalej swój przegląd zanotowawszy numer przedziału 1326.
Gdy uderzał młotem w maźnice osi, umysł jego został zajęty myślą o znalezionym przedmiocie.
— Co też tam może być w tym woreczku? — szeptał. — Pieniądze? Nie, jak na to, to jest za lekki. Może bilety bankowe... a, to wiesz, mój panie...
W oczach jego zajaśniał blask.
Drżące od wzruszenia usta szeptały
— Gdybym się ośmielił... Ach! gdybym się ośmielił...
Przybywszy do końca pociągu, ostatni raz uderzył młotem i zatrzymał się.
Myśli zaprzątające mu głowę wzrastały i stawały się literalnie dokuczliwemi.
— I któż się dowie że się zaczepił u stopnia? — mówił sam do siebie. — Nikt... Ten... do kogo należy, niezawodnie jest przekonany, że on tam jest na drodze, w śniegu... Zamelduje... może już to i uczynił, ale nim śnieg stopnieje upłynie dużo wody... Gdybym go otworzył i zobaczył co jest w środku!...
Wróciwszy poszukał przedziału numer 1326, wziął woreczek z miejsca w którem go położył i schował pod kurtkę.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/662
Ta strona została przepisana.