Nie zrobił sobie nic złego, gdyż grubość miękkiej warstwy złagodziła jego upadek.
W usiłowaniach jakie czynił aby się podnieść, prawą ręką napotkał metalowy łańcuszek uczepiony do jakiegoś przedmiotu.
Pociągnąwszy ku sobie łańcuszek i ów przedmiot, usiadł na śniegu prawie nie mając świadomości swoich czynów i błędnem okiem przyjrzał się przy dosyć blizkim płomieniu gazowym znalezionej rzeczy.
— Co to jest? — bełkotał kiwając głową — woreczek skórzany... E, żeby w nim był tysiąc franków, który jestem winien mamie Baudu... toby mi była rzecz!... Patrzajcie, otwarty... zobaczmy...
Pijak przeszukał woreczek.
— Znalazł w nim tylko chustkę do nosa zapomnianą lub pogardzoną przez belgijczyka.
— Tylko chustka... — rzekł zawiedziony. — O! nieszczęście! nie tego mi trzeba! Woreczek szyk!... Przyjmij go Ryszardku... Będę w nim składał swoje oszczędności.
Ryszard Beralle usiłował powstać i nareszcie z wielkim trudem zdołał to uczynić, poczem poszedł dalej i nie przewróciwszy się więcej, doszedł do skromnego mieszkania przy ulicy Picpus, które zajmował razem z bratem.
Przez długą i przykrą drogę trochę odzyskał zimnej krwi.
Chcąc uniknąć kazania Wiktora, wszedł po cichu, położył znaleziony woreczek na stole i wśliznął się do łóżka.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/667
Ta strona została przepisana.