Małgorzata miała zamiar się oszczędzać, gdyż chciała żyć, żyć dla córki, — ale chciała także oddać się bezzwłocznie świętemu zadaniu i rozpocząć kroki, które, jak mniemała, miały ją doprowadzić do celu.
Jovelet — może czytelnik pamięta — jeździł do zamku Viry-sur-Seine dla wybadania domowników nieboszczyka Roberta Vallerand.
Dowiedział się, iż nie wiedzą w którą stronę pojechała Urszula Sollier, lecz że zostawiła w zamku tłomoki, o wysłanie których miała napisać.
Ten szczegół nie mógł ujść baczności Małgorzaty.
Jeżeli Urszula napisze, to jej adres będzie wiadomy, a tym sposobem można będzie dojść do Renaty.
Może już pisała.
W chwili, gdy z czytelnikiem udajemy się znowu do Hotelu Marynarki, wybiło wpół do jedenastej zrana.
Małgorzata dla odzyskania sił posiliwszy się dobrem śniadaniem, ubierała się tak, aby się nie obawiać silnego mrozu i zamierzała wsiąść do powozu, który zaopatrzony w bańki z gorącą wodą i ciepłe futra, stał przed bramą.
Biedna matka pomimo jeszczę wielkiego osłabienia, chciała rozpocząć poszukiwania.
— Dokąd jedziemy, proszę pani? — zapytał Jovelet.
— Do zamku Viry...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/669
Ta strona została przepisana.