Jovelet oddał ten rozkaz stangretowi, wsiadł na kozioł obok niego i powóz ruszył.
Przybywszy do Viry-sur-Seine, Małgorzata została uderzona posępnym smutkiem, jaki przybrał ten gmach po śmierci Roberta Vallerand.
Kazała Joveletowi, aby zawiadomił o jej przyjeździe człowieka obranego na stróża pieczęci.
Mąż i żona zatrzymani tymczasowo w zamku, nie przestawali się kłopotać co z nimi będzie, gdy intera spadkowe przyjdą do końca.
Klaudyusz poznał w Jovelecie człowieka, który się tu zgłaszał po objaśnienia i okazał się tak hojnym, przyjął go więc bardzo uprzejmie.
— Zapewne pan przyjeżdża — rzekł — dowiedzieć się, czy nie ma jakich wiadomości od pani Urszuli Sollier?...
— Pani, u której jestem intendentem, życzy sobie z wami pomówić... — odparł Jovelet. — Proszę więc otworzyć bramę i wpuścić powóz, aby moja pani, która przebyła ciężką chorobę nie zaziębiła się idąc przez dziedziniec pieszo...
— Natychmiast... — rzekł Klaudyusz z pośpiechem, spodziewając się że naturalnie pani będzie hojniejszą od intendenta.
Kazał Franciszce otworzyć bramę.
Powóz zatrzymał się przed stopniami ganku.
Małgorzata wysiadła.
Ujrzawszy ją oboje służący zadrżeli.
Poznali oni osobę, która w dzień śmierci ich pana i następnego dnia przychodziła do zamku.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/670
Ta strona została przepisana.