Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/673

Ta strona została przepisana.
XVII.

— Sama! — powtórzyła Małgorzata która bardzo zbladła.
— Tak, pani...
— Czy do niej nie przychodziło żadne dziecko?
Klaudyusz potrząsnął głową.
— Do pani Urszuli nikt nie przychodził... — odpowiedział. — Żyła zupełnie samotnie, ale dosyć często wyjeżdżała...
— Czy nie wiecie dokąd jeździła?
— Nie, pani... Ona nic nie mówiła i nikt jej nie pytał... Gdy pan Robert Vallerand po powrocie z zagranicy osiadł w tej okolicy, w której mieszkała i pani Urszula, to natychmiast przyjęła u niego obowiązki i w ośm dni później, ponieważ bardzo lubiła moją żonę, kazała nas wezwać do zamku, gdzieśmy osiedli i nigdzie się ztąd niewydalali...
— I nigdy nie widzieliście tutaj młodego dziewczęcia?
— Nigdy, nie... Pan Robert, kiedy był w zamku, przyjmował samych tylko mężczyzn, a bywał w nim rzadko, s bo obowiązki deputowanego zatrzymywały go często w Paryżu...
— Czy pani Urszula mu nie towarzyszyła?
— O! nie pani... Zostawała ona dla prowadzenia domu i wyjeżdżała co lato.
— Czy na długo?