— Sposobność ta się znajdzie... — rzekła Małgorzata...
— A jak?
— Jak tylko odbierzecie list od pani Sollier, donieście mi dokąd wyślecie jej tłomoki.
— Doniosę bez straty czasu, lecz pod jakim adresem?
Wdowa zastanawiała się przez parę sekund.
— Ta Urszula musi znać moje nazwisko... — myślała. — Jeżeli się dowie o mojem poszukiwaniu; a otrzymała od Roberta Vallerand wyraźne rozporządzenia, mogłaby znowu zatrzeć ślady... Trzeba z nią walczyć przebiegłością...
Małgorzata zapisała nazwisko na kartce książeczki, wydarła tę kartkę i podała ją Klaudyuszowi, który wziął i przeczytali:
„Pan Javolet, ulica de Varennes N°.“
— Dobrze, pani. Schowam to w bezpieczne miejsce...
Pani Bertin usiadła do powozu, a Jovelet znowu zajął swe miejsce, obok stangreta.
Za przyjazdem do Romilly, do hotelu Marynarki, zsiadł, otworzył drzwiczki i zapytał:
— Co pani teraz zamierza?
— Wyjeżdżamy z Romilly pierwszym pociągiem.
— Do?
— Do Troyes, do Hotelu Prefektury...
— Przygotowania do odjazdu zabrały nader mało czasu.