Dwaj więźnie weszli do niéj i zasiedli za stołem.
Leopold zapłacił gospodarzowi za butelkę, a zarazem kupił świécę, papieru listowego, ołówek, kłębek nici, a potém napisał kilka wierszy na arkuszu.
Następnie złożył papier, schował go do kieszeni i wyszedł na dziedziniec, gdzie podjął kilka małych kamyków, które także schował.
Za nadejściem nocy udawano się na spoczynek.
W październiku dnie są krótkie.
Od godziny dziewiątéj drzwi od sypialni i cel są zamknięte — albo raczéj, mówiąc językiem więzień, „zapięte“
Leopold. Lantier, notowany bardzo dobrze, jak wiemy, — zajmował sam celę dosyć obszerną, któréj umeblowanie stanowiło łóżko żelazne, stolik nie malowany i krzesło.
Więźniowie mieli pozwolenie czytać do dziewiątej, co tłomaczyło prawo posiadania światła.
Razi zapięty, Leopold? zapalił świecę kupioną w kantynie, zapewnił się, że ruchome okienko było dobrze zamknięte i pewny, że nie był szpiegowany, wydobył z kieszeni futeralik z czarnego drzewa, sprzedany mu przez Jarrelonge’a, otworzył i wypróżnił na dłoń lewéj ręki.
Z futeralika wyleciała mała stalowa piłka; długa na dziesięć centymetrów, szeroka na kilka mili metrów i dwie malutkie rękojście z tego samego metalu.
— Dobry interes, — szepnął Lantier,. przypatrując się, swemu kupnu. — Wszystko jest nowe... przetnie stare żelazo jak masło...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/68
Ta strona została przepisana.