— Robert. Pani Urszula utrzymywała że go zna pod tym tylko nazwiskiem.
— Czy to ona mówiła o twojej matce?
— Tak jest.
— Co mówiła o niej?
— Że moja matka żyła, lecz że jej nigdy nie ujrzę... Prosiłam jej, błagałam, zaklinałam, aby ją odszukiwała... Nic nie zyskałam...
— Może i ona nic nie wiedziała.
— Ja sądzę, że przeciwnie, ona musiała wiele wiedzieć i że milcząc, była posłuszna rozkazowi.
— Nakoniec po przybyciu do Paryża, zaprowadziła cię do tego notaryusza?...
— Pani Urszula nie towarzyszyła mi do Paryża.
— Co?... co?... nierozumiem... — zawołał Paweł.
— Zrozumiesz, pan...
I córka Małgorzaty opowiedziała o wypadku, który je zmusił do przepędzenia kilku dni w Maison-Rouge, w Hotelu Kolejowym.
— Ależ — zapytał Paweł mocno zaniepokojony, — któż panią zniewolił do nagłego wyjazdu samej?
— List...
— Adresowany do pani?
— Tak.
— Przez kogoś znajomego?
— Nie.
— I pewnie mu uwierzyłaś?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/703
Ta strona została przepisana.