Po uśmierzeniu pierwszego poruszenia osłupienia i przestrachu, postąpił dalej do fotelu i wziął hrabiego za rękę.
Znalazł ją zlodowaciałą.
Ciało było nieruchome i sztywne jak u trupa.
Nie było żadnej wątpliwości, — rzeczywistość była jawną, — hrabia de Terrys zakończył życie.
— Mój biedny pan musiał nagle umrzeć... — szepnął służący. — Co mnie dziwi, to to, że żył tak długo, gdyż mu się to dawno należało i codzień spodziewałem się katastrofy. Z tem wszystkiem to będzie silny cios dla panienki... Trzeba ją uprzedzić, a to jest szkaradny obowiązek...
Poczem służący przybierając wyraz twarzy odpowiedni do okoliczności, co mu nie było trudnem, gdyż był przywiązany do hrabiego, wszedł do sali jadalnej, dokąd się udała panna de Terrys.
Młoda panienka siadała do stołu.
— Filipie — rzekła — czyś widział mego ojca?
Służący wyjąkał:
— Tak jest, proszę pani.
Regina uderzona zmianą jego głosu, rzuciła wzrok na mówiącego.
Blady był i ręce mu drżały.
Panna de Terrys nagle zaniepokojona zerwała się z krzesła.
— Coś się memu ojcu przytrafiło, czy prawda? — zawołała.
— Tak, pani.
— Gorzej się ma?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/716
Ta strona została przepisana.