Żałowali oni szczerze cerki hrabiego, ale jednocześnie zajmowali się zmianami, jakie katastrofa mogła sprawić w ich położeniu osobistem.
Filip połączył się z nimi.
Opowiedzieli mu o swoich obawach.
— Bądźcie spokojni — rzekł do nich — panna Honoryna zawsze była dobrą panią... Jest ona przychylna dla nas, co od tak dawna służymy u pana hrabiego... Jestem pewny, że nikt nie jest zagrożony...
— Nagle dźwięk dzwonka znajdującego się przy bramie pałacu przerwał rozmowę.
Odźwierny który razem z towarzyszami poszedł do kuchni dla zasiągnięcia języka, spiesznie pobiegł do loży i pociągnął za sznurek.
Ukazał się Paweł Lantier.
— Ach! panie Lantier — rzekł odźwierny przybierając najsmutniejszy wyraz twarzy i głos najbardziej wzruszony, — przychodzisz pan dowiedzieć się bardzo smutnej nowiny...
— Boże! cóż się stało? — zapytał młodzieniec bardzo wzruszony, bardzo niespokojny. — Panna Honory na?...
— Panna zdrowa, lecz pogrążona w boleści; — pan hrabia umarł!...
— Umarł! — powtórzył Paweł osłupiały.
— Tak jest, niestety, panie...