Wsiadł do powozu i kazał jechać na ulicę Picpus.
Śnieg zawalający ulice, utrudniał komunikację.
Droga trwała długo.
Nareszcie powóz stanął przed domem przedsiębiorcy.
Woźny otworzył drzwi.
— Czy ojciec w domu? — zapytał student.
— Jest w warsztatach, panie Pawle, w rysowni.
— Proszę go uprzedzić, że na niego czekam w gabinecie i że mu mam powiedzieć coś bardzo ważnego...
— Natychmiast... — odpowiedział służący zamykając drzwi od ulicy. Za pięć minut pan Lantier nadejdzie.
Syn Paskala Lantier od dosyć dawna nie był już na ulicy Picpus.
Zanim przeszedł przez próg gabinetu swego ojca, wstąpił do kasyera który go znał od dzieciństwa.
— Przychodzę uścisnąć ci rękę, stary przyjacielu... — rzekł do niego:
Wzruszony pamięcią młodzieńca, kasyer wynurzył swą radość z zobaczenia się z nim.
— Jakże tam zajęcia, panie Pawle... — zapytał następnie.
— Niedługo zdaję ostatnie egzamina...
— Sądzisz że zdasz?
— Tak jest, i mniemam że moi profesorowie są tego samego zdania... co więcej warto... Spodziewam się białych gałek...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/722
Ta strona została przepisana.