Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/731

Ta strona została przepisana.

Paskal posiadał zadziwiającą moc nad sobą.
Siłą woli sprowadził na twarz swoją pozór spokoju.

XXIV.

— Tak, to prawda, bardzo cierpię — rzekł złamanym głosem — ale jakże mogłoby być inaczej... — Ten zgon głęboko mnie zmartwił... Pan de Terrys był moim przyjacielem i nie sądziłem, ażeby jego koniec był tak blizki... Myśl że go już więcej nie ujrzę, ściska moje serce! Biedna Honoryna, jakaż musi być jej rozpacz i jakie w pierwszej chwili osamotnienie! Żałuję jej z całej duszy, ale co prawda, w jej wieku zmartwienia prędko mijają, a zresztą majątek po wielu rzeczach pociesza... Oddamy hrabiemu ostatnią posługę i pozostaniemy szczerymi przyjaciółmi Honoryny...
Po krótkiem milczeniu Paskal mówił dalej:
— Któż ci udzielił tej smutnej nowiny?...
— Odźwierny pałacu hrabiego... — odparł Paweł.
— Chodziłeś z wizytą do panny de Terrys?...
— Tak, mój ojcze...
— Zapewne nie zostałeś przyjęty...
— Panna de Terrys nie przyjmuje nikogo, i nie chciałem nalegać, aby na moją korzyść czyniła wyjątek.
— Dobrześ zrobił... Czy katastrofa nastąpiła dzisiejszej nocy?