— Tak, tysiąc franków... — odpowiedział przedsiębierca z przymuszonym uśmiechem, — w tym miesiącu podwajam ci pensyę... Jesteś zakochany, a nic więcej nie kosztuje, jak miłość.
Paweł uściskał ojca i oddalił się z sercem przepełnionem radością.
Przedsiębierca poczekał pięć minut, poczem włożył ciepłe palto, okręcił twarz dużym szalem, włożył kapelusz i wyszedł z kolei.
Udał się na ulicę Picpus aż do passażu Tocanier, w który się zapuścił i którym szedł aż do drzwi domu zajmowanego przez jego stryjecznego brata Leopolda Lantier, zbiega z Troyes, mniemanego Valtę.
Stanąwszy u drzwi zadzwonił.
Otworzył mu były więzień.
— Sam jesteś? — zapytał Paskal.
— Tak, wejdź... Służącego wysłałem do miasta i nie prędko powróci...
Paskal przestąpił próg i udał się za swoim krewnym do pokoju, w którym ten zwykle przebywał.
Tam się zamknęli.
— Co cię sprowadza? — zapytał Leopold — nie sądzę aby to była wizyta z grzeczności, sąsiedzkiej...
Przedsiębierca poszedł prosto do celu.
— Dziś rano umarł hrabia de Terrys — odparł.
Leopold ani drgnął.
— Bardzo dobrze... — rzekł. — Przekonany że ten wypadek nastąpi lada chwila, namyśliłem się, pokombinowałem rzeczy i jestem gotów do działania....
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/734
Ta strona została przepisana.