— Wybornie! Zatem nadeszła chwila objaśnić mnie co chcesz zrobić...
— Czy ty mi niedowierzasz, czy też masz zamiar dać mi jaką dobrą radę? — zawołał zbieg ironicznie.
— Ani jedno, ani drugie, ale po prostu chcę się dowiedzieć dokąd dążymy i co mi wypada czynić.
— Masz tylko czekać... a to jak widzisz jest łatwą rzeczą... Zresztą przedstawię ci swój plan.
— Mów...
— Nie trzeba aby panna de Terrys upominała się w ciągu tygodnia od ciebie o milion, który winieneś jej ojcu.
— Nie, nie trzeba — przerwał Paskal — gdyż dla mnie i niepodobieństwem byłoby zapłacić i wszystkie nasze nadzieje by przepadły.
— Zatem koniecznie trzeba panience przeszkodzić, aby nie przysłała wezwania...
— Rozumie się, ale jakim sposobem?
— Zdaje mi się, żem ci go kiedyś wyraźnie wskazał... Hrabia umarł sam się otruwszy, czy tak?
— Tak, ale tajemnicza trucizna którą zażywał, długo utrzymywała go przy życiu...
— Z tem wszystkiem cały jego organizm był przesycony trucizną, a tyś mu głupio uczynił uwagę, że po jego śmierci może się obudzą podejrzenia i że ktoś może być oskarżonym o urojony występek, który będzie się wydawał jak rzeczywisty...
— Przyznaję, że moja uwaga była niezręczną...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/735
Ta strona została przepisana.