Ten nadszedł po upływie dziesięciu minut.
Przedsiębiorca podał mu książeczkę.
Kasyer otworzył ją, rzucił spojrzenie na papier stęplowy i wydał okrzyk podziwienia i radości.
— Co tam? — zapytał Paskal z doskonale udanym spokojem.
— Zaspokoiłeś pan pana de Terrys!...
— Naturalnie, o czem się pan dokładnie przekonywasz... Cóż w tem dziwnego?...
— Nic panie Lantier... zupełnie nic... Tylko nie wiedziałem...
— Pan nie znasz wszystkich moich interesów — przerwał Paskal; — poczem dodał: Zapłaciłem w dniu 16... Proszę pamiętać...
— Dobrze, panie... i jestem bardzo szczęśliwy, żeś pan mógł załatwić nieznanemi przezemnie funduszami, dług tak znaczny. Otóż dom pański stoi silniej, jak kiedykolwiek bądź!...
— Spodziewam się i liczę na to...
I Paskal pożegnał kasyera.
Po oddaleniu się krewnego Leopold zmieniwszy ubranie wyszedł także z domu.
Udał się na przedmieście Świętego Antoniego i doszedł do placu Bastylii.
Tam zatrzymał posłańca wracającego na zwykłe miejsce z tragami na plecach.
— List do odniesienia, mój przyjacielu... — rzekł do niego.
— Dokąd proszę pana.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/764
Ta strona została przepisana.