— Tak, panie, bardzo ważna, przynajmniej dla mnie, gdyż powtarzam panu, moja przyszłość i życie zależeć będą od pańskich odpowiedzi...
— Jakież mi pani zada pytania? Ponieważ nazwisko pani nie jest mi znanem, zatem jestem w zupełnej niewiadomości o co idzie.
Małgorzata Bertin zastanawiała się przez kilka sekund, przyzwała na pomoc całe swoje postanowienie, całą odwagę i gardząc ceregielami i omówieniem zapytała patrząc notaryuszowi w oczy:
— Czyś pan znał pana Roberta Vallerand?
Notaryusz uczynił gest zadziwienia.
Ze wszystkich możliwych zapytań, to było najmniej spodziewanem.
Jednakże bez wahania odpowiedział:
— Bardzo dobrze...
— Czy on był pańskim przyjacielem?
— Tak pani i spodziewam się że nim jest na zawsze.
Te wyrazy że jest nim na zawsze dziwnie fałszywie zabrzmiały w uchu Małgorzaty.
Czy to być mogło, aby notaryusz nie wiedział o zaszłych wypadkach? Jaki miał cel w udawaniu że o nich nie wie?
— Ależ panie — odparła porywczo — wszak pan wiesz że on już nie żyje!...
Pan Auguy zmienił się na twarzy.
— Co mi pani powiadasz?... — zawołał ze wzruszeniem.
— Nieszczęściem, prawdę...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/770
Ta strona została przepisana.