Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/774

Ta strona została przepisana.

czenie w tej sprawie, o której mówimy, jest tego jawnym dowodem...
Pani Bertin mówiła dalej:
— Czy od trzech tygodni, to jest od daty śmierci pańskiego przyjaciela, nie otrzymałeś pan żadnego od niego listu?
— Mógłbym powołać się na obowiązek mego urzędu i odmówić pani odpowiedzi, ale w tym wypadku byłoby to nieużytecznemu. Mogę panią zapewnić, żem nie odebrał żadnego listu Robertą.
— Nikt nie był u pana od niego?
— Nikt, pani, daję pani daję pani na to słowo honoru!...

XXX.

Uroczyste zapewnienie notaryusza i ton, jakim było uczynione, nie pozwalały przypuszczać żadnej wątpliwości w umyśle Małgorzaty.
Zgnębiona została tą odpowiedzią.
— Co się stało z moją córką? — zapytała samą siebie z nieopisanym niepokojem. Dokąd ta kobiet zaprowadziła moje dziecko?...
— Ależ, pani — zapytał notaryusz, zapytując z kolei — co panią upoważniało do przypuszczania, żem miał odebrać list pośmiertny od mego nieszczęśliwego przyjaciela?
— Jest to więcej niż przypuszczenie — odparła pani Bertin — to pewność. Przypadek, który mogę