sonów, zapytał o gospodarza i został natychmiast do niego zaprowadzony.
— Panie — rzekł do niego — przybyłem tu w odwiedziny do pewnej osoby, która obecnie zamieszkuje u pana, a ponieważ się bardzo śpieszę, proszę kazać zapytać tej osoby, czy może mnie przyjąć bez względu na poranną godzinę?...
— Bardzo dobrze, panie... Racz mi pan powiedzieć nazwisko tego podróżnego...
— Jest to podróżna...
— Która się nazywa?
— Pani Urszula!
— Pani Urszula... — odpowiedział gospodarz z umiechem.
— Tak — dodał Paweł — pani w pewnym wieku, której się przytrafił wypadek...
— Stłuczenie nogi... wiem, panie...
— Każ więc pan, jeżeli łaska, uprzedzić tę panią...
— Jest to cokolwiek za trudno... — odparł gospodarz z nowym uśmiechem....
— Dla czego?
— Dla jednej z najważniejszych przyczyn...
— Jakiej?
— Pani Urszuli tu nie ma.
— Co mi pan mówisz? — zawołał Paweł ze ździwieniem połączonem z niespokojnością.
— Prawdę, panie... Pani Urszula odjechała.
— Kiedy?
— Pięć lub sześć dni temu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/787
Ta strona została przepisana.