złotym galonem... Długo on rozmawiał z panią Urszulą i oddalił się od niej tylko dla zdania na stacyę jej szczupłeego bagażu; potem wrócił i zaniósł ją na rękach aż do przedziału, który całkowicie wynajął na drogę! A! zapewniam pana, że był dla niej bardzo troskliwym.
— Nie ma wątpliwości! — zawołał Paweł z nieopisanym przestrachem. — Pani Urszula, tak samo jak Renata, została wciągniętą w zasadzkę, albo też odgrywając nikczemną komedyę była wspólniczką morderców.
Nic się nie udziela łatwiej jak przestrach.
— Wspólniczką morderców! — powtórzył gospodarz z oczyma wytrzeszczonemi i drżącemi rękami.
— Tak, — odparł student — wspólniczką lub ofiarą... pośredniej drogi nie ma... ale powiedz mi pan, ów człowiek, służący, przybyły z Paryża po panią Urszulę, jak on wyglądał?
— Miał dobrą minę i powtarzam panu, iż był porządnie ubrany... jego biały krawat nie miał ani zmarszczki...
— Jego wiek?
— Około pięćdziesięciu lat.
— Czy nie miał jakiego znaku szczególnego?
— Żadnego, z wyjątkiem że mówił z lekkim akcentem cudzoziemskim.
— Jakim?
— Nie mogę tego określić...
— I utrzymywał że jest wysłany?...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/790
Ta strona została przepisana.