Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/82

Ta strona została przepisana.

Paulina czytała dosyć głośno, aby być słyszaną przez Renatę, nieprzytomną z przestrachu.
— Ach! — rzekła ukończywszy czytanie, — ja ci dobrze mówiłam, że ten człowiek zasługuje zupełnie na nasze współczucie, na nasze się nim zajęcie... Skazany za porwanie bochenka chleba, którego potrzebowała jego rodzina!... to okropne!... to szkaradne! — O! sędziowie są bardzo okrutni!
— Co począć? — szepnęła Renata.
— Słyszałaś com czytała?
— Tak... ten nieszczęśliwy gotuje się do ucieczki...
— Chce ujrzéć konającą żonę... Zabije się, jeżeli jéj nie zobaczy!... Czyż mamy pozwolić temu nieszczęśliwemu.na samobójstwo?
— Nie, jeżeli to jest w naszéj mocy, ale co czynić?....
— Pośpieszyć mu z pomocą, o którą błaga... — Czyż nam służy prawo wahać się?... Czy ty się wahasz?
— Ja się nie waham, lecz myślę o następstwach jakie mogą dla nas wyniknąć... — Gdy jego ucieczka zostanie odkrytą, zostaniemy oskarżone o wspólnictwo z nim...
— Nie, bo w swoim liście powiada: — Przysięgam, że żądnego podejrzenia być nie może co do udziału, jaki pani przyjmiesz w mojém oswobodzeniu! — Czytaj sama... A zesztą nie wiemy co on zamyśla i czego ód nas żąda...
— Więc go zapytaj...