— Zatem ten kawałek łańcuszka mógł należeć do woreczka pani Urszuli?
Dziewczę z wielką bacznością przyjrzało się temu przedmiotowi.
— Nie śmiem stanowczo twierdzić... — rzekła — ale to rzecz pewna, że bardzo jest podobny do łańcuszka od tego woreczka...
— No... — szepnął Paweł — rzecz się rozjaśnia... Biedna kobieta musiała mieć woreczek na ręku... — Morderca wyrzucił ją na drogę; ogniwka zaczepiły się o stopień i zerwały przez szarpnięcie...
— Ależ — zawołał Juliusz Verdier. — to jest nader szacowną wskazówką!
— Spodziewam się! — odparł syn Paskala.
Poczem zwracając się do Renaty, mówił dalej:
— Czy wiesz co się znajdowało w woreczku?
— Pieniądze potrzebne na naszą podróż i prawdopobnie list adresowany do osoby, do której Urszula miała mnie zawieźć do Paryża...
— Być może, że tym nędznikom o ten list chodziło... — zrobiła uwagę jasnowłosa Zirza.
Prawdopodobieństwo tego przypuszczenia żywo Pawła uderzyło.
— Może... w istocie... — odparł. Zdaje mi się, żeś trafnie odgadła... Otóż jeszcze jedną tajemnica więcej do wyjaśnienia, a tych jest dosyć... Błąkamy się w zupełnej ciemności! Ja się postaram rozproszyć te cienie; na początek jutro pojadę do Nogent-sur-Marne...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/825
Ta strona została przepisana.