Czas biegł podczas tej długiej rozmowy którąśmy opisali.
Na zegarze brakowało kilku minut do jedenastej.
Paweł upadał ze znużenia.
Trzeba było pomyśleć o spoczynku.
— Ale, ale — rzekła Zirza w chwili gdy młodzieniec wstawał, aby się udać na wyższe piętro, gdzie jak nam wiadomo, Juliusz Verdier oddał mu do dyspozycyi posłanie, — zapomniałam... Coś tu jest dla pana...
— Cóż takiego?
— List oznajmiający...
Paweł otworzył kopertę z czarną obwódką.
— To o pogrzebie pana de Terrys — rzekł rzuciwszy — okiem na treść pisma — nic mi nie przeszkodzi być na nim...
Obadwaj młodzi ludzie powiedzieli Renacie i Zirzie dobranoc i wyszli.
∗
∗ ∗ |
Zdaje nam się, żeśmy już wspomnieli, iż pochód pogrzebowy miał wyjść z pałacu na bulwarze Malesherbes o godzinie dziesiątej.
Od godziny ósmej służba zakładu pogrzebowego przy bramie pałacu zawieszała draperye z czarnego sukna ze srebrnemi frendzlami.
Nad bramą widniała tarczą z herbem zmarłego i z koroną hrabiowską.