Paulina, zbliżyła się do okna.
Lantier czekał ze straszliwym niepokojem.
Gdy ujrzał, że dziewczę się znowu ukazało, domyślił się, że wszystko szło dobrze.
— Jakiego sposobu myślisz pan użyć? — zapytała Paulina.
— Dokończę przepiłowania téj kraty... odpowiedział; — zwiążę silnie prześcieradła i podam jeden koniec pani abyś go mocno przywiązała do futryny okna, a resztę biorę na siebie.
— Więc spiesz się pan... dopomożem ci...
— Będę mógł działać dopiero za kilka godzin... Zagaś pani światło... — Zamknij pani okno, pozostawiając żaluzye otworem; gdy pani usłyszy brzęk kamyka o szyby, to będzie znak, że chwilą, działania nadeszła...
— Będziemy czekały... — odpowiedziała Paulina.
Zagasiła lampę i zamknęła okno lecz żaluzye zostawiła otwarte.
Renata zmiąwszy list więźnia machinalnie włożyła go do kieszeni.
Lantier wziął się znowu do roboty.
Nadzieja blizkiéj wolności podwoiła jego odwagę.
O dziesiątéj krata od spodu była przecięta.
Pozostawało już tylko przepiłować część górną, aby ją wyjąć i zrobić otwór.
Przysunąwszy łóżko do okna, aby. mu było wygodniéj, zaczął na nowo pracę.
Około północy znowu przestał.
Była to chwila, w której znowu rond obchodził
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/83
Ta strona została przepisana.