Zarządzający obchodem dał znak; żałobnicy zabierali się do zakrycia twarzy i zamknięcia trumny.
W tej chwili kamerdyner przedzierając się przez tłum, zbliżył się do Honoryny.
Był zmieniony, drżący i zdawał się nieprzytomnym.
— Panienko... — rzekł stłumionym głosem, — panienko...
— Czego? — zapytała sierota — co mi masz powiedzieć?
— Otoczono pałac... — mówił dalej Filip — komisarz policyi...
Paskal Lantier zadrżał.
— Komisarz policyi? — powtórzyła machinalnie panna de Terrys.
— Z naczelnikiem wydziału śledczego i agentami... idą na górę... nadchodzą za mną...
Honoryna zmarszczyła brwi.
Jej męzka natura brała górę.
— Po co oni tu przyszli?... czego chcą?... — zawołała.
Obecni wydawali się pomięszani. Głuche szepty dawały się słyszeć.
Córka hrabiego postąpiła ku drzwiom.
Na progu ukazał się naczelnik wydziału śledczego, komisarz przepasany szarfą, lekarz wezwany przez władzę, sekretarz, sędzia pokoju wraz ze swoim pisarzem i agenci w cywilnem ubraniu.
Ujrzawszy Honorynę stanęli.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/832
Ta strona została przepisana.