i co oskarżoną?... Co się dzieje, o mój Boże!... Nie rozumiem, lecz boję się...
Nagle złowroga myśl oświeciła umysł nieczęśliwego dziewczęcia, jak błyskawica rozjaśnia ciemności w burzy nocnej.
Wydała okrzyk grozy, wyciągnęła przed siebie ręce, jak gdyby odpędzając straszliwe widzenie, zachwiała się, straciła równowagę i padła na posadzkę bez przytomności.
— Zanieść pannę de Terrys na łóżko... — wydał rozkaz naczelnik wydziału śledczego dwóm agentom.
I dodał zniżonym głosem:
— Nie wpuszczać nikogo do dziewczyny prócz pokojowej, z domu nie wychodzić i mieć oczy i uszy otwarte...
Paweł Lantier i Małgorzata poskoczyli ku Honorynie.
Agenci odsunęli ich stanowczo lecz grzecznie i podnosząc młodą panienkę, ponieśli ją prowadzeni przez Filipa, który płakał rzewnemi łzami.
Wtedy komisarz zabrał głos.
— Z żalem i jako wykonawcy prawa przyszliśmy tutaj zakłócić i przerwać obchód pogrzebowy, który tu państwa sprowadził... — rzekł zwracając się do obecnych. — W imieniu prawa proszę się rozejść.
Paskal Lantier postąpił naprzód.
Na jego twarzy czytać się dało udane oburzenie.
— Panie komisarzu policyi — zapytał przerywanym głosem — więc to biedne dziewczę pozostanie opu-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/835
Ta strona została przepisana.