szczone?... Ja przeciw temu protestuję! Opuszczenie takie byłoby szkaradzieństwem...
— Opuszczenie to nie istnieje... — odparł sucho urzędnik. — Panna de Terrys ma służących...
Z kolei odezwała się Małgorzata:
— Czy mi pan pozwolisz czuwać przy mojej przyjaciółce tak okrutnie dotkniętej?
Komisarz odpowiedział z ukłonem:
— Pani, to jest niepodobieństwo...
— Jednakże...
— Proszę pani, niech pani nie nalega, byłoby to napróżno.
Pani Bertin wydała głębokie westchnienie, spuściła głowę, uklękła na parę sekund przy trumnie hrabiego i wyszła z pokoju z Paskalem Lantier i Pawłem.
Tłum już wyszedł, rozprawiając o strasznym wypadku który się wydarzył.
Przy bramie zdejmowano już żałobne draperye.
Katafalk odjechał.
Na dziedziniec zajechał, furgon prefektury policyi.
Na pierwszem piętrze nie było nikogo prócz Honoryny ciągle zemdlonej i pilnowanej przez pokojową, pomięszanych służących, urzędników, agentów przebranych po cywilnemu i czterech posługaczy pogrzebowych.
Trumnę zamknięto starannie, zniesiono i umieszczono w furgonie, który pod eskortą dwóch agentów, pojechał do Morgi.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/836
Ta strona została przepisana.