Sędzia pokoju o obecności którego jużeśmy wspomnieli, do tej chwili nie brał wcale udziału, w tem co zaszło.
Gdy trumna została wyniesiona, naczelnik wydziału śledczego obrócił się do niego i rzekł:
— Teraz, panie sędzio, racz spełnić swój obowiązek.
— Opieczętować wszystko, czy tak? Odkąd że mam zacząć?
— Od gabinetu nieboszczyka hrabiego.
— Gdzież on jest?
— Zaraz się dowiemy.
— Zaprowadziwszy agentów, którzy zanieśli Honorynę zemdloną, Filip powrócił i stał niemy, nieruchomy, zgnębiony i niejako przestraszony.
Naczelnik wydziału śledczego obrócił się do niego i zapytał:
— Czy ty byłeś kamerdynerem hrabiego?
— Tak, panie...
— Zaprowadź mnie do jego gabinetu.
— Jest on tuż obok... — odparł Filip otwierając drzwi boczne.
— Dobrze.
— Czy mam panu towarzyszyć?
— Niepotrzeba... możesz odejść...
Służący nie dał sobie tego powtórzyć dwa razy i oddalił się ukrywając w dłoniach twarz łzami zalaną.
Urzędnicy weszli do gabinetu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/837
Ta strona została przepisana.