Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/838

Ta strona została przepisana.

Sędzia pokoju będąc tak wezwanym, zapalił świecę i przygotował czerwony lak dla przyłożenia pieczęci.
— Co pan myślisz o pannie de Terrys? — rzekł nagle komisarz policyi zwracając mowę do naczelnika wydziału śledczego.
— Ja myślę, że ona jest bardzo silna...
— Czy ją pan uważasz za winną?
— Najzupełniej. Nie mogła się spodziewać teatralnego rozwiązania, jakieś my jej przygotowali i pomimo zdziwienia, dala dowód przepysznej energii...
— Ależ to zemdlenie?...
— Wydaje mi się dowodem winy... Gdy trucicielka uczuła się zgubioną, niepokój moralny zwyciężył siłę fizyczną... Niewinna, panna de Terrys byłaby walczyła do końca, pojmując że błąd, którego się stała ofiarą, wcześniej czy później się wyjaśni...
— Krótko mówiąc, przekonanie pańskie jest ustalone?
— Jaknajzupełniej!... jaknajsilniej, niewzruszenie! Zobaczysz pan, że sekcya ciała potwierdzi moje zdanie. Odgłos publiczny wyświadczył znakomitą przysługę sprawiedliwości, która się niczego nie domyślała!... Nie ma dymu bez ognia... Potwierdza to mądrość narodów i ja jestem tego samego zdania.

IV.

— Czy będziemy robili rewizyę — zapytał komisarz?...