— Ba! — odpowiedział naczelnik z uśmiechem — byłem już dwa lub trzy razy otruty w podobnych okolicznościach i nie umarłem... Sądzę zresztą, że to jest płyn nieszkodliwy... Z pewnością niepopełnionoby nieroztropności, zostawiając truciznę przy, trupie otrutego...
Komisarz policyi wydobył łyżeczkę srebrną ze szklanki.
— Patrz pan, zwilżona część zupełnie zczerniała... Wydaje mi się to podejrzanem...
— I mnie także, ale może metal wprzódy się zoksydował...
— Zobaczymy... — odpowiedział komisarz odwracając łyżeczkę i zanurzając jej błyszczący koniec w płynie.
— Panowie — rzekł sędzia pokoju, który podczas gdy zamieniano te słowa, nie przerywał swojej czynności — pieczęcie przyłożone zostały na wszystkich meblach tego gabinetu...
— Zechciej pan toż samo zrobić w sąsiednich pokojach... Zaraz do pana przyjdziemy...
Sędzia pokoju wyszedł wraz z pisarzem.
Naczelnik wydziału śledczego i komisarz policyi nie spuszczali wzroku ze srebrnej łyżeczki.
Po kilku minutach błyszcząca część zciemniała, stała się niebieskawą, potem ciemno-czerwoną, a potem jak atrament czarną.
— A więc? — zapytał komisarz.
— Obecność silnej trucizny wydaje mi się niezaprzeczoną... Mamy dowód!... Ciało hrabiego mu-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/840
Ta strona została przepisana.