a wszystko będzie dobrze... Ja się z tem znam!... — Lekarz nie zaleciłby nic innego.
Sposób ten udał się tym razem.
Stężałe i lodowate członki powoli zwolniały i rozpaliły się.
Honoryna wydala długie westchnienie i otworzyła oczy.
Wsparła się na łokciu, ujrzała naprzeciw siebie pokojową i popatrzała na nią, bezskutecznie usiłując odgadnąć, dla czego twarz dziewczyny wyrażała głęboki przestrach.
Zdawało się, że panna de Terrys utraciła pamięć zupełnie.
Nagle we drzwiach ujrzała agenta, który stojąc nieruchomy, w kapeluszu na głowie i z rękoma w kieszeniach wlepił w nią spojrzenie jednocześnie niedbałe i ciekawe.
Na widok tego człowieka, którego postać i ubranie zdradzały jego zajęcie, sierota zadrżała.
Jednocześnie wszystko co zaszło stanęło jej w pamięci.
— Panie — rzekła niepewnym głosem rumieniąc się z gniewu i ze wstydu razem — co pan tu robisz w tym pokoju?
Agent ukłonił się i odpowiedział:
— Wykonywam rozkazy swoich zwierzchników...
— Swoich zwierzchników! — powtórzyło dziewczę. — Nie mogłam im przeszkodzić w wykonywaniu nikczemnego dzieła!... Przy nich była siła, a ja mia-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/843
Ta strona została przepisana.