Agent spiesznie usunął się na bok i na progu ukazało się trzech urzędników.
— Czego panowie jeszcze chcecie? — zawołała panna de Terrys przyprowadzona do rozpaczy.
— Dokończyć mego zadania... — odpowiedział sędzia pokoju z ukłonem...
— Jakież to jest zadanie, mój panie? Czyżeście nie dosyć już zakłócili spokój mego domu pogrążonego w żałobie?... Zkąd macie prawo działać tu jako panowie i narzucać mi obecność swoich podwładnych?... Rozkażcie temu człowiekowi wyjść... Ja chcę wstać z łóżka, ubrać się, a potem zażądać wyjaśnienia...
— Fakta mówią za siebie, moja pani... — rzekł naczelnik wydziału śledczego. — Pan sędzia pokoju przyłoży pieczęcie w tym pokoju, poczem zostawimy panią samą...
Honoryna jak trup zbladła.
— Pieczęcie w tym pokoju!... — wyjąkała. — Na moich meblach pieczęcie!...
— Tak jest pani — rzekł sędzia, pokoju. — Tak prawo mieć chce i ja śpieszę je wykonać...
I zwracając mowę do pokojowej, dodał.
— Wyjmij z tych mebli rzeczy do ubrania potrzebnych na kilką dni dla twojej pani.
Zmięszana służąca wykonała rozkaz i śpiesznie otworzyła szafy, z których wyjęła parę sukien i trochę bielizny.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/845
Ta strona została przepisana.