— Dobrze, panie! — rzekła z goryczą. — Zatrzymuję pozór wolności, lecz w istocie jestem uwięzioną i nadzór nademną, jakkolwiek niewidoczny, będzie niemniej rzeczywistym... Wszystko co się tu dzieje jest tak dziwne, że w końcu pomyślę iż ja jestem oskarżoną!... Dobrze.
Urzędnicy zeszli na dół i udali się do izby służących, których zastali w pomieszaniu.
Filipa, kamerdynera nieboszczyka, tam nie było.
Płakał na drugim końcu pałacu.
Rozkazano go poszukać.
— Jak ci imię i nazwisko? — zapytał sędzia pokoju, gdy służący przyszedł.
— Filip Edward Giret.
— Byłeś kamerdynerem zmarłego?
— Tak panie...
— Od jak dawna?
— Od dwunastu lat.
— Jesteś przeznaczony na stróża pieczęci...
Służący skłonił się.
Imię i nazwisko zostało zapisane do protokółu? poczem urzędnicy wyszli.
Zaledwie opuścili pokój, gdy panna de Terrys kazała się pokojowej ubierać.
Znamy zdecydowaną i trudną do powściągnięcia naturę młodej panienki.
Uczucie najzupełniejszej bezsilności w obec prawa nabawiało ją głuchą zapamiętałością. Z tą zapamiętałością łączyła się dręcząca niepewność i drażniące powątpiewanie.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/850
Ta strona została przepisana.