Tak jak to powiedziała naczelnikowi wydziału śledczego, domyślano się zbrodni, o tem nie wątpiła i sędzia pokoju miał ją badać w tym względzie, ale jaka to była zbrodnia?....
Zdawało jej się niemożliwem, aby ktoś przypuszczał zabójstwo na osobie hrabiego, który od tylu lat gasł powoli i który zresztą nie miał nieprzyjaciół.
Jakże przypuścić, aby do tego stopnia nierozsądne podejrzenie zrodziło się w umysłach urzędników sądowych?...
Zkąd wychodził cios który ją dotknął..
Jaka nieprzyjazna ręka kierowała tą straszliwą bronią..
Honoryna zadawała sobie te pytania i nie znajdowała odpowiedzi.
— Ach! — rzekła nieprzytomna. — Nie byłam przy ojcu gdy umierał. Nie otrzymałam jego ostatniego błogosławieństwa... To na mnie ściągnie nieszczęście!
Od tej chwili duszę jej owładnął jakiś zabobonny przestrach i jeszcze jedną boleść dołączył do innych.
Kazała przywołać. Filipa.
Kamerdyner opowiedział jej co zaszło w pałacu od chwili, gdy utraciła przytomność.
— Opowiadanie to, nie będące ją w stanie uspokoić i pocieszyć, rzuciło ją na pastwę ponurego i srogiego osłupienia.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/851
Ta strona została przepisana.