— Tak jest — mówiła dalej Małgorzata — była, w Troyes na pensyi, — i zkąd w kilka dni po śmierci Roberta Vallerand, kobieta płatna przez tego ostatniego przybyła ją zabrać...
— Aby ją zawieźć?...
— Otóż — zawołała biedna matka ze zniechęceniem — tego właśnie nie wiem! Tajemnica nieprzenikniona.
— Ale, — zapytał przedsiębiorca, udając, że nieprzywiązuje wielkiej wagi do zadawanego pytania, — zdaje mi się żeś mówiła, iż czytałaś list, albo raczej adres listu, wskazującego miejsce, w którem miałaś nadzieję otrzymać pewne wskazówki?
— Prawda... — odpowiedziała Małgorzata, nie domyślając się, że podlega w tej chwili badaniu niby w gabinecie sędziego śledczego. — Przeczytałam adres p. Emila Auguy notaryusza w Paryżu...
— W istocie przypominam sobie, żeś mi wspominała i to nazwisko.... Zapewne powróciwszy, nie miałaś czasu, aby się udać do tego notaryusza?
— Pod tym względem się mylisz... Byłam na ulicy Piramid.
Paskal poczuł, że zimny pot zwilża mu skronie.
— Widziałaś się z panem Auguy? — rzekł z niepokojem.
— Tak jest.
— Zatem objaśnienia na któreś liczyła?
— Istniały tylko w mojej, wyobraźni.
— Zapewne notaryusz aby ci nie odpowiadać, zasłaniał się obowiązkiem swego urzędu?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/855
Ta strona została przepisana.